IV odcinek trasy – niespodziewany finał w Butiamie!

Niespodzianka, czyli o tym jak „z przytupem” wjechaliśmy do Butiamy.
Ale od początku.
W niedzielny wieczór kończyła się nasza długa podróż. Mijaliśmy ostatnie krzewy i zwierzęta w Parku Serengeti. Na sam koniec przy drodze pojawiła się lwica, a później lew. Dzięki czujności Daniela, mieliśmy okazję przyjrzeć im się z bliska mimo postępującej ciemności.
 
Końcowe kilkadziesiąt kilometrów między parkiem a Butiamą, jedziemy nadal droga gruntową, gdyż kompletne rozkopana – czeka na asfalt już 15 lat!
W autach trzęsie, drga, szarpie, huczy. I tak od wczesnych godzin porannych.
 
NIemniej dochodzi prawie godzina 22, gdy zbliżamy się do granic wioski Butiama. Pojawiają się pojedyncze domy, kikanaście km przez Butiamą wjeżdżamy na wyczekiwany asfalt, mijamy policyjny check – point bez zatrzymywania.
Po ciągłej jeździe przez 3 dni, finał staje się namacalny.
Zdajemy sobie sprawę, że auto cze nas jeszcze szkolenie naszych lokalnych strażaków, pokazanie i przekazanie auta, niemniej najważniejszy punkt programu jest dosłownie za rogiem! W głowach nas wszystkich pojawia się obraz triumfalnego wjazdu – na sygnałach.
 
Ostatnie zakręty, ekscytacja, śmiechy pod nosem, żarty na dwa radia / krótkofalówki, przez które porozumiewaliśmy się przez większość drogi między wozem strażackim a autem wspierającym.
Próba uruchomienia sygnałów….kończy się fiaskiem.
 
Coś wydarzyło się po drodze i nie działają. Zostają nam tylko niebieskie koguty. Przełykamy drobny zawód, ale zmniejszająca się odległość utrzymuje adrenalinę.
 
Droga lekko się unosi i wjeżdżamy na niewielkie wzgórze, wiedząc już w oddali światła Butiamy. Jest chwilę po 22:00.
 
1 km do celu.
Stop!
 
Okrzyk zaskoczenia z wozu dobiega z trzymanej w toyocie krótkofalówki. Co jest?
 
Paliwo! Skończyło się paliwo!
 
Niedowierzanie miesza się z zawodem na twarzach wszystkich. Zmęczenie i zaskoczenie sprawia, że pozostaje się tylko roześmiać.
Okazuj się, że wskazówka od dłuższej chwili była już w okolicy 1/4 baku, niestety rodzaj drogi przez ostatnie 14h oraz końcowe wniesienie spowodowało, że ta ilość paliwa niestety nie wystarczyła.
Zabrakło KILOMETRA.
 
Ruszamy na stację po paliwo, kanistra brak. Na stacji mają jedynie miały 5l baniak.Kupujemy, wracamy. Z plastikowej butelki robimy lejek i zalewamy. Mało.
Runda nr 2, kolejne 5l paliwa. Dolewamy. Nadal nic.
 
Próby ruszenia spełzają na niczym. Mijają kolejne minuty.
Okazuje się, że zdążył się zapowietrzyć układ paliwowy.
Powrót na dół, podnosimy całą kabinę. Ręcznie odpowietrzamy układ, aby wpompować do niego paliwo.
Kolejna próba odpalenia – sukces!
Ruszamy!
 
Z godzinnym opóźnieniem wjeżdżamy do Butiamy! 🎊🎊🎊
Jesteśmy w domu Kochani! Dojechaliście tu z nami! 🎊🎊🎊
 
Pierwsze przejechane metry kierujemy oczywiście w stronę…
stacji benzynowej 😂😂 🚒🚒🚒
 
Po kolejnych kilkunastu minutach parkujemy przy parafii, gdzie auto poczeka na odbiór przez strażaków. Spotkamy się z nimi już niedługo, ale dziś dla uczczenia tej wyjątkowej chwili i odreagowania, zasiadamy do wyjątkowej kolacji, w doborowym towarzystwie, która czekała na nas od kilku godzin.
 
Karibu sana Butiama!
cdn…